Wycieczka integracyjna klas VII

31.08- 02.09.2017

31.08.17 pojechaliśmy do ośrodka Emaus w Białobrzegach na wycieczkę integracyjną, której celem było poznanie się nawzajem i dowiedzenie się czegoś o nowych, szkolnych kolegach. Wycieczka trwała trzy (za krótkie) dni. Naszymi opiekunami byli: siostra Dyrektor Natalia, ks. Stefan i przede wszystkim nasze a wychowawczynie- siostra Maristella i siostra Paula, Dawid i Adrian jako tzw. muzyczni oraz Kinga, Weronika i Julka jako animatorki.

Pierwszego dnia spotkaliśmy się na parkingu pod stadionem Korony Kielce o godz.7:30, a wyjechaliśmy z Kielc o 8:00. Wszyscy mieli niepewne miny, bo w większości zupełnie się nie znaliśmy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, siostry rozdały klucze, a chłopcy zanieśli nam torby i walizki do odpowiednich pokoi. Potem kazano nam się przygotować do spotkania, na którym dostaliśmy identyfikatory i już nikt nie mówił do siebie „Ej ty!”. Potem udaliśmy się na obiad, a po posiłku były kolejne zajęcia, tylko że w klasach. Właśnie na tym spotkaniu większość naszej klasy dostała przezwiska. To dość zabawna historia, bo bawiąc się w zabawę „Co zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę”, ja wybrałam arbuza i tak zostałam Arbuzikiem. Następnie udaliśmy się na parking, gdzie najpierw tańczyliśmy Belgijkę, a potem Dawid uczył nas jakiegoś innego tańca zwanego kowbojskim. Po zajęciach była kolacja i Msza św. z ciekawym kazaniem, o etapach miłości. Po nabożeństwie poszliśmy na chwilę posiedzieć w bibliotece, po czym wróciliśmy do pokoi i od razu zapadliśmy w sen.

Następnego dnia była pobudka o 7:30, którą ledwo przeżyłam. Przeze mnie dziewczyny prawie spóźniły się na poranną modlitwę o 7:50. Po modlitwie poszliśmy do Biedronki na zakupy, a potem Dawid starał się nauczyć nas kilku piosenek na mszę, co szło mu dosyć opornie. Najśmieszniejszą częścią całego spotkania było starcie: Dawid vs osa. Fałszowaliśmy sobie w najlepsze, kiedy nagle do sali wleciał owad i chłopak nadal śpiewając, wziął męską, różowa teczkę i zaczął biegać za nieszczęsną osą, która fruwała sobie w najlepsze. Najpierw usiadła sobie na gitarze Adriana, potem poleciała na drugi koniec sali, aż w końcu zirytowany Dawid trzepnął biedną osę z całej siły w dalszym ciągu śpiewając. Chyba pierwszy raz w życiu zrobiło mi się szkoda biednego owada, który zginął przez teczkę w jakże męskim kolorze. Na nieszczęście osy licealista wyszedł z tego „starcia tytanów” zwycięsko. Następnie opiekunowie zorganizowali „Jaka to melodia”. Adrian grał fragmenty utworów na gitarze, a Dawid wcielił się w rolę Roberta Janowskiego. Po tej zabawie nadszedł czas na karaoke. Zaczęliśmy śpiewać i chyba cały ośrodek słyszał nasze „MAM TĘ MOC”. Po tej piosence wszyscy mieliśmy zdarte gardła, ale też mnóstwo świetnej zabawy i szeroki uśmiech na twarzy. Potem była msza i cisza nocna. Współczuję Julii, która siedziała pod naszymi drzwiami do późna w nocy, bo nie mogłyśmy usnąć.

Trzeciego i zarazem ostatniego dnia naszego wyjazdu, było nam smutno, że to już koniec. Jednak myślę, że nasi kochani licealiści odetchnęli z ulgą, na wyczekiwany przez nich koniec wycieczki, ponieważ mogli odespać noce, które spędzili na pilnowaniu nas. Niestety, pobudka znowu była o nieludzkiej godzinie i znowu dziewczyny prawie spóźniły się na poranną modlitwę z mojego powodu. Potem śniadanie, pakowanie i msza, aż w końcu o 12:00 wszyscy byliśmy gotowi do drogi powrotnej. Najpierw pojechaliśmy do zajazdu „U myśliwego” na genialne schabowe, na które od dawna miałam ochotę. Widocznie marzenia się spełniają ;D. Po obiedzie (niestety) wróciliśmy do Kielc.

Uważam, że wycieczka była genialna, ale jednak za krótka, bo chętnie zostałabym w Emaus dłużej. Te wspomnienia pozostaną ze mną na długooo i mam nadzieję, że to będą udane dwa lata cudownej nauki w kieleckim Nazarecie.

Anna Kirkiewicz vel Arbuzik

Zdjęcia w galerii.

Skip to content